wtorek, 17 lipca 2012

Opuszczone domy.


W końcu opiszę jedną z najdawniejszych moich zajawek. Od dzieciaka fascynowały mnie opuszczone domy, pustostany, rozwalające się budynki, ruiny itd. Jeżdżąc rowerem czy biegając gdzieś po różnych okolicach często takie spotykałam. Zawsze do nich wchodzę... Po co? Dobre pytanie:) Nie wiem... Wiem, ze muszę i już. Może energia tych miejsc mnie przyciąga jakoś szczególnie. Może w innych wcieleniach jakieś opustoszałe budowle miały dla mnie znaczenie.

Niestety mam tylko kilka fotek z dwóch miejsc w tym momencie. Te poniżej to opuszczony dom w Brańszczyku. Znalazłyśmy tam regał pełen książek i list z dawnych lat. Pozwólcie, że treści jego nie przytoczę i zostanie tajemnicą:)))

Chata w idealnym stanie. Ja z Kozim podczas zwiedzania strychów:)))


Boczna część domku już zaabsorbowana przeze mnie na bar:)))

A to fotki z chaty odkrytej niedawno podczas leśnych biegów boso. Często mijałam ją biegnąc. Znajduje się jakieś 500m od trasy, którą się poruszam. No i postanowiłam wejść:)


 

Niedaleko mojego domu w Węgrowie jest domek, do którego chcemy wejść od dziecka. Ale przez tyle lat nawymyślałyśmy miliony historii z koleżanką na temat tego domku, że strach nam nie pozwala. Mógłby z nich powstać niezły scenariusz na tandetny horror:))) Mam nadzieję, że niedługo i tam wejdę i pokażę Wam tutaj. Przecież wszystko można zrobić - WYSTARCZY tylko mocno, mocno, mocno CHCIEĆ :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz