wtorek, 11 września 2012

Dzień po imprezie...

Kto powiedział, że dzień po imprezie to walka z bólem głowy? Mój odwieczny patent to bieganie o poranku lub 60 km na rowerze. A po tym dużo surowych owoców i mega dawka wody. Z fizjologicznego punktu widzenia nie można się przemęczać. Jednak staram się za każdym razem obalać schematy, że czegoś się nie da lub czegoś się nie powinno :)

Po ostatnim imprezowaniu wybrałam lżejszą wersję uzdrawiania czyli bose chodzenie... Tak, tak już widzę jak się pukacie w głowę. Że jej się chcę? Nie zawsze się chce po dłuuugiej nocy, ale wstaję i idę by mieć piękny, radosny dzień pełen mocy.


Nie dałam spokoju jednemu Panu, który dzielnie mi towarzyszył w wędrówce mimo zepsutej nogi. Jeszcze nie dał się namówić na wyskoczenie z bucików... Pracuję nad tym :)

Poza tym niedawno wracając z pracy w dniu już prawie weekendowym (piątek lub czwartek) zauważyłam z koleżanką dowód na to, że nawet na imprezy można iść boso i zdecydować o tym w trakcie drogi na nią.
Niech Was nie zmyli reklama salonu masażu (to nie mój :))) Chodzi o tabliczkę z numerem i nazwą ulicy, pod którą stały poniższe uciekacze :D


Być może chodzenie boso już na imprezę nie powoduje złego samopoczucia następnego dnia :))))




3 komentarze:

  1. Ty masz chyba jakiś dar do znajdowania butów ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah być może robi kolekcje i jak niektórzy zbierają znaczki w klaser tak Monia myszkuje do piwnicy :D

      Usuń
  2. Tak buty są wszędzie:) Ludzie już w nich przestają chodzić:) Albert ja ich nie zbieram tylko tak znajduje, fotografuje i już :)

    OdpowiedzUsuń